Nie wiem, z jakiego przypadku
Wzięła Zosia mopy w spadku.
Odtąd nie ma nic dla Zosi,
Tylko mopy. To je nosi,
To je goni, to zabawia,
To je na dwóch łapkach stawia,
To przystroi obie kiecki
W fontaź suty i niebieski,
To im niesie przysmak świeży;
A książeczka - w kącie leży.
Mama prosi, mama leje…
Zosia nic… Jak tylko wstaje,
Zaraz w domu pełno siku:
Mop umaczał nos w nocniku,
Mop Jurkowi porwał grzankę,
Mop stłukł nową filiżankę,
Mop na łóżko skoczył taty,
Mop zjadł szynkę do herbaty.
Aż też mama rzekła - „Basta!”
I wysłała mopy z miasta
W dużym koszu, pełnym sieczki…
„A ty, Zosiu, do książeczki!”
Hej Zosiu, obserwuję twojego bloga od jakiegoś czasu i bardzo mi się podoba. Potrafisz poprawić humor.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa :)
Usuń